LUCKY.
- Przepraszam! - Krzyknęłam.
Tak naprawdę nie było mi przykro. Kłamałam, żeby tylko puścił mnie
wolno.
- Przepraszam, nie pomaga faktowi, że nie posłuchałaś mnie, Lucky.
Myślę, że kara będzie w porządku -
powiedział Justin.
Skrzywiłam się - Gdybyś został porwany i był zmuszony do
życia tu wbrew twojej woli, też próbowałbyś ucieczki !
- No nie wiem - uśmiechnął się z wyższością.
- Teraz - kontynuował. - Mam dla Ciebie dwie kary i pozwolę
ci wybrać jedną z nich. Pierwsza jest dla kogoś kto zachowuje się dziecinnie i
nie przestrzega poleceń. - uniósł swoje brwi.
Moje policzki piekły, bo wiedziałam o czym właśnie mówił. Chłopak splótł swoje dłonie razem.
- Zaś druga kara, byłaby torturami dla ciebie, ale przyjemnością
dla mnie.
Uśmiechnął się, a jego oczy błysnęły złowrogo.
- Jesteś chory! - Splunęłam.
- Którą opcję wybierasz, mała Lucky? - Justin uśmiechnął się, podchodząc
bliżej.
Cofnęłam się i powiedziałam - żadną!
Justin zaśmiał się i przygwoździł mnie do ściany.
- Wolę drugą opcję - szepnął mi do ucha, przesuwając ręce w górę po koszulce, niebezpiecznie blisko mojego
stanika.
Odepchnęłam go – trzymaj się ode mnie z daleka!
Justin zachichotał – to jest pierwsza opcja.
- Nie!
Próbowałam uciekać, ale złapał mnie w pasie i pociągnął na kanapę.
Justin usiadł po czym posadził mnie na swoich kolanach. Wierciłam się, starając
się uciec, lecz niestety on przytrzymał mnie swoją nogą. Zaczęłam uderzać
rękami w jego kolana ale skończyło się to szybko, ponieważ wziął oba moje
nadgarstki w jedną rękę i trzymał je za moimi plecami. Byłam zupełnie bezbronna.
Nie mogłam się nawet ruszyć. Byłam kompletnie bezradna.
Czułam, że moje policzki się
czerwienią przez tą żenującą pozycję. Nie mogłam mu pozwolić tego zrobić.
Nie mogę stracić swojej godności.
- Puść mnie!
Justin zaśmiał się z rozbawieniem, co sprawiło, że moje
policzki zrobiły się jeszcze gorętsze.
- Może powinnaś się nauczyć słuchać moich rozkazów.
- Może powinieneś iść się pierdolić! - Splunęłam.
Nie miałam pojęcia skąd się wzięła moja odwaga, ale wiedziałam,
że moja adrenalina nieco wzrosła.
- Uważaj na swój ton - ostrzegł.
- Idź. Się. Pieprzyć.
KLAPS.
Krzyknęłam z bólu gdy uczucie pieczenia ogarnęło mój tyłek. Chwilę
później moje pośladki poczuły niezliczoną ilość uderzeń. Próbowałem zmusić się do
tego aby nie płakać, ale niestety nie udało mi się. Łzy szybko spływały po
mojej twarzy.
- Jesteś trochę cicho, nie uderzam cię wystarczająco mocno?
- Justin mówił.
W jego głosie dało się usłyszeć rozbawienie.
- Puść mnie! – Krzyczałam z całej siły w płucach, dzięki
czemu czułam jak moje struny głosowe drapie tarka do sera. Nie miałam pojęcia ile jeszcze razy mnie
uderzył, ale na pewno było tego sporo.
Do czasu gdy nie skończył, moja twarz i kanapa w miejscu gdzie leżała
moja głowa, były całe mokre od łez. Mój
tyłek drżał z rozdzierającego bólu. Justin miał naprawdę mocne uderzenia.
Chłopak puścił mnie ze swojego uścisku, więc
wstałam, czując się upokorzona. Już nigdy nie spojrzę mu w oczy.
- Idź do mojego pokoju – Justin wskazał na piętro.
Nie ruszyłam się.
- Teraz!
Wzdrygnęłam się na ton jego głosu i wydałam z siebie
zduszony szloch, wciąż wpatrując się w podłogę, po czym prędkim krokiem weszłam
po schodach.
JUSTIN.
Zestresowany, westchnąłem i przeczesałem palcami włosy.
Zmierzałem
na zewnątrz z paczką papierosów i zapalniczką. Zapaliłem jednego i zaciągnąłem
się, czując już ogromną ulgę.
Karanie Lucky było dość męczące.
Zaciągnąłem się kolejny raz moim papierosem,
trzymając go w ustach chwilę, zanim uwolniłem biały dym. Wszyscy oprócz Ryana i Jasona byli teraz na
misji.
Czując się trochę głodny, wszedłem do kuchni przeszukując
lodówkę i szafki by znaleźć coś do jedzenia. Znalazłem jakieś resztki pizzy i
wsadziłem ją do mikrofalówki.
Założę się, że Lucky jest głodna. Nie jadła nic odkąd
została porwana. Ja, bardzo hojny człowiek, po tym jak zjadłem swój kawałek, podgrzałem drugi. Wybrałem dla niej
mniejszą porcję, bo nie wyglądała na taką co dużo je. Była bardzo chuda. Na
pewno miała niedowagę.
Wchodziłem na górę, gwiżdżąc pod nosem. Otworzyłem drzwi od sypialni i zobaczyłem Lucky, opierająca się o zagłówek
łóżka i przytulającą mocno swoje kolana do klatki piersiowej. Ta pozycja mówiła
sama za siebie o tym jak właśnie czuje się dziewczyna.
Jej oczy migotały do mnie. Zauważyłem, że były błyszczące, a
jej policzki barwiły smugi łez. Udałem się w jej stronę, a ona natychmiast się
spięła.
- Lucky, nie zamierzam cię skrzywdzić.
Zadrwiła. Westchnąłem i położyłem pizzę, razem z papierowym talerzem, na stoliku nocnym stojącym zaraz obok łóżka.
- Jedz.
Lucky odsunęła talerz
z dala os siebie. Przewróciłem oczami.
Jak może nie chcieć jeść, skoro nie jadła prawie dwa dni ?
- Zjedz pizzę, Lucky.
Pokręciła głową uporczywie i odwróciła się do mnie plecami. Westchnąłem.
Podszedłem do łóżka od drugiej strony, żeby mogła na mnie spojrzeć.
- Jesz tę pizzę czy mam cię tym nakarmić siłą ?
Przewróciła oczami i próbowała odwrócić się ponownie, ale
zatrzymałem ją.
- Nie jestem głodna ! – syknęła, odpychając mnie mocno.
- Nie jadłaś w dzień, więc jak możesz nie być głodna ?
Popatrz na siebie. Sama skóra i kości. Nie zapłacę za rachunek szpitalny jeśli zachorujesz.
Jedz tą cholerną pizzę! – Patrzyłem jej oczy przez chwilę, zanim się wściekła.
- Wynoś się! - Krzyknęła.
- Przepraszam?
Wypuściła sfrustrowany oddech.
- Zostaw mnie w spokoju!
- Nie, dopóki nie zjesz pizzy.
Mogę być równie uparty jak ona.
- Wypierdalaj! - Krzyknęła.
Uniosłem brwi – Myślisz, że z kim do cholery rozmawiasz?
- Są rzeczy, których tolerował nie będę. Mam kilka zasad dla
Ciebie - kontynuowałem.
- Zasady ? – zobaczyłem jak powoli przełyka ślinę.
Przytaknąłem głową.
- Zasada numer jeden: będziesz mi posłuszna, będziesz
słuchać każdego mojego polecenia i robić wszystko co każę.
Chodziłem po pokoju i kontynuowałem.
- Zasada numer dwa: nie będziesz mi pyskować, zachowywać się
z takim nastawieniem jak teraz i zawsze masz mi odpowiadać jak o coś pytam.
Odchrząknąłem. Lucky siedziała wpatrzona we mnie ze
zmarszczonymi brwiami.
-Zasada numer trzy: nie krzywdzisz mnie w żaden sposób.
Żadnego kopania, drapania i bicia, ani nic w tym stylu.
Przełknąłem ślinę przed kontynuowaniem.
- Zasada numer cztery: nie możesz do mnie przeklinać, ani
okazywać jakiegokolwiek braku szacunku. – spojrzałem na nią.
- Zasada numer pięć: musisz dbać o swoje zdrowie. Masz jeść
każdy posiłek, który ci dam i często brać prysznic. – Lucky przewróciła oczami,
a ja udałem, że tego nie widzę.
- I wreszcie, zasada numer sześć: absolutnie żadnego uciekania.
– odwróciłem się, by zobaczyć żarliwe spojrzenie Lucky.
- Będziesz przestrzegać każdą z tych zasad lub spotka cię
kara. Nadszedł czas, żeby ktoś nauczył cię dyscypliny, Lucky. Czy wyrażam się
jasno?
Milczała przez minutę lub dwie, przetwarzając wszystko co
przed chwilą powiedziałem.
-Nie ! Nie będę słuchać żadnej z tych twoich śmiesznych zasad !
Zaśmiałem się humorystycznie. Podszedłem do niej bliżej, na
co dziewczyna zaczęła się cofać. Po chwili jednak trafiła plecami na ramę
łóżka. Przyparłem ją do niej i owinąłem rękę wokół jej gardła.
- Lucky Marie Rose, czy ty mnie kurwa rozumiesz? –
Warknąłem.
Zakrztusiła się, gdy zaczęło jej brakować powietrza i przytaknęła głową. Jej małe dłonie próbowały
odsunąć moje. Miała błagalne spojrzenie, gdy jej twarz
zaczerwieniła się z braku tlenu. Puściłem ją i wyszedłem z pokoju, wcześniej
mówiąc:
- I zjedz to jedzenie!
* * * * * * * * * *
Przepraszam, przepraszam, przepraszam ! Wiem, że obiecałam dodać ten rozdział wcześniej, ale na prawdę nie dałam rady tego zrobić. Mam mnóstwo kłopotów, problemów i obowiązków, które jakby nie było, są chyba ważniejsze niż to, aby dodać rozdział na czas. Następnym razem postaram się dodać posta na czas.
No więc w tym rozdziale Justin okazał się na prawdę mega dupkiem. Lucky jak zwykle pokazała pazury, choć były też nieprzyjemne dla niej sytuację. Poważnie jej współczuję. ☺
Podoba wam się ? Polećcie znajomym. Będę wam ogromnie wdzięczna.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Chcecie się czegoś dowiedzieć lub o coś zapytać ?
Ask lub Twitter
PS Zapraszam was na drugiego bloga, którego również będę tłumaczyć. Na razie nic takiego tam nie ma, ale niebawem pojawi się pierwszy rozdział. ☺
Cabin Fever
Do następnego ! ☺