piątek, 16 maja 2014

Chapter 6

Zadrżałam w ramionach mężczyzny.
- Co się stało, kochanie ? Zapomniałaś języka w gębie ? – Zakpił.
Próbowałam wyślizgnąć się z jego uścisku, ale jeszcze bardziej zacisnął ramiona.

- Justin ! – Krzyknęłam, wybijając go z tropu. Poczułam, że drgnął.
Zauważyłam, że głowa Justina się obraca i po chwili patrzy prosto na mnie.  Jego oczy pociemniały, gdy wystrzelił z fotela i podszedł do nas szybko. Jeszcze raz próbowałam wydobyć się z uścisku napastnika.
Gdy już do nas dotarł, powiedział:
- Puść ją, Austin.
A więc nazywa się Austin.
Szczęka Justina się napięła, a jego oczy były już prawie czarne.
- O, cześć, Justin. Długo się nie widzieliśmy, co ? Powinniśmy to nadrobić.

Mogłabym powiedzieć, że ten facet był sarkastyczny.

- Nie jestem tu po to, aby wdawać się z tobą w jakieś konwersacje. Chcę tylko moją dziewczynę z powrotem.  – Oznajmił Justin.
Widziałam, że chłopak próbuje być cierpliwy, choć nie przychodzi mu to łatwo.
- Oh, ona jest twoja? Sorry, koleś. – Powiedział Austin, luzując uścisk.

To sprawiło, że wymknęłam się z jego ramion i stanęłam obok Justina. Mimo, że Justin nie jest dla mnie zbyt miły, to czułam się w tym momencie przy nim bezpieczna. Austin uśmiechnął się do mnie, a ja odwróciłam wzrok.

- Powinieneś mieć na nią oko. Ktoś mógłby  Ci ją ukraść. – Austin mrugnął do mnie.
Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że znowu mogłabym zostać porwana. Justin spojrzał na niego.
- Po prostu stąd kurwa wyjdź, Austin, zanim skopię Ci tyłek.
- Chyba nie masz zbyt dobrego wpływu na swoją śliczną dziewczynkę, co ? Wygląda bardzo niewinnie słysząc twoje wulgarne słowa. – drażnił się Austin.
Poczułam jak ramiona Justina owijają się wokół mojej talii i przyciągają do siebie.
- Trzymaj się od nas z daleka, Dearing. – ostrzegł Justin.
- Lubię Cię słuchać, Bieber – naśmiewał się Austin, odchodząc.

Słyszałam jak Justin wydał z siebie dźwięk zirytowania, wracając z powrotem do grupy.

- Kto to był ? – zapytałam.
- Nikt. – stwierdził bez ogródek.
Zmarszczyłam brwi. – Powiedz mi.
- Nie.
- Mam prawo wiedzieć ! – protestowałam.
- Lucky, zostaw to teraz. – Justin powiedział przez zaciśnięte zęby.

Jego głos przepełniony był władczością. Przewróciłam oczami i prychnęłam, przepychając się z dala od niego. Złożyłam ręce na piersiach.

- Jezus, Lucky, przestań być suką ! – warknął.

Złapał mnie mocno i z powrotem pociągnął na kanapę. Znów z nim walczyłam, uderzając go w pierś wolną ręką. Następnie podszedł do ściany, i przygwoździł mnie do niej. Syknęłam z bólu.
- Co Ci mówiłem o biciu mnie? – Justin warknął.

Zignorowałam go. Justin przycisnął moje ramiona do ściany, zatrzymując mnie. Jeśli ktoś by na nas patrzył w tej chwili, z pewnością nie pomyślałby, że on mnie krzywdzi. Pomyślałby, że wyprawiamy jakieś erotyczne rzeczy.
- Puść mnie! - krzyknęłam. 
-Zamknij się, kurwa. Robisz sceny. - Justin syknął.
- Nie obchodzi mnie to! 
Wiłam się i zagroziłam - Będę krzyczeć, że mnie gwałcisz.
- Nie, nie będziesz. - odpowiedział, łapiąc oba moje nadgarstki w jedną rękę i zatykając drugą moje usta.

Krzyknęłam jeszcze raz, tylko po to, żeby mój głos został stłumiony przez jego dłoń. Podobnie jak wcześniej w samochodzie, ugryzłam go w rękę.Chłopak natychmiast mnie puścił i wytarł moją ślinę w swoje dżinsy.
-Dostaniesz za to. - warknął, patrząc na mnie.
Pociągnął mnie w stronę grupy i powiedział - Jedziemy.
Chłopcy zaczęli gwizdać. Justin się pożegnał i wyciągnął mnie szybko z budynku. Przez cały czas próbowałam się wydostać z jego uścisku, ale to tylko sprawiło, że był jeszcze bardziej zły. 
-Co z Ryanem i Jasonem ? - spytałam cicho.
- Złapią taksówkę.

Justin wsadził mnie do środka, po czym sam wsiadł i odjechał. Podczas całej jazdy samochodem panowała cisza. Wiedziałam, że gdy wrócimy do domu, pewnie zostanę ukarana. Ale nie żałuję moich czynów. Mam dość kontrolującego zachowania Justina. Nie jestem zabawką. 
Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć co takiego chłopak wyciąga z kieszeni. Podniósł w górę kolana, aby przytrzymać kierownicę i wyciągnął paczkę papierosów. Złapał jednego cygara i zapalił zapalniczką. Wystawił rękę przez okno, chowając z powrotem do kieszeni papierosy i zapalniczkę. Drugą rękę położył na kierownicy. 
Przewróciłam oczami, zniesmaczona, gdy dym papierosowy dostał się do mojego nosa. Zakaszlałam i zaczęłam powoli odsuwać szybę. Justin spojrzał na mnie, wcześniej mocno zaciągając się cygarem. 

-Kiedy wrócimy, idziesz prosto do łóżka, rozumiesz ? - powiedział Justin. 
Spojrzałam na niego. 
- Ale jest dopiero dziesiąta! - odpowiedziałam.
- Masz szczęście, że pozwalam Ci siedzieć tak długo.
Wyśmiałam go. Oparłam się plecami o drzwi samochodu. 
- Przestań traktować mnie jak dziecko !

Justin spojrzał na mnie, wyrzucając niedopałek przez okno, po czym zasunął szybę. Okno z mojej strony wciąż było otwarte, a wpadający przez nie wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony.

- Traktuję Cię jak dziecko, bo zachowujesz się jak dziecko. - powiedział.
Jęknęłam i sfrustrowana pociągnęłam się za włosy.
- Pozwól mi wrócić do domu !
Justin zaśmiał się, nawet mi nie odpowiadając.
- Nienawidzę Cię. - wymamrotałam.
- Co jest, kochanie?
- Powiedziałam, że Cię nienawidzę, ty dupku ! - krzyknęłam. 

Justin wjechał na podjazd domu i wybiegł z auta. Zadrżałam w fotelu kiedy Justin podszedł do mnie i otworzył drzwi. Krzyczałam, gdy ten wyciągnął mnie i przerzucił sobie przez ramię, jak jakąś bezwartościową lalkę. 

- Nigdy się nie nauczysz, co ? - zachichotał Justin.
Biłam pięściami jego plecy, kiedy wszedł do domu, a następnie zamknął drzwi nogą.
- Puść mnie! 
Zaczęłam wymachiwać nogami, ale to nie miało żadnego sensu. W końcu się poddałam i zawisnęłam na jego ramieniu. Justin prowadził mnie na górę, do swojego pokoju. Rzucił mnie na łóżko i podszedł do mnie powoli.
Przełknęłam ślinę i cofnęłam się, przestraszona. Jeśli miał zamiar mnie ukarać, proszę, niech to będzie wszystko, tylko nie to.
Dostał się na łóżko. po czym wczołgał na mnie.

Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że mogę stracić moją niewinność w takim momencie.

* * * * * * * * * *

Niespodzianka ! 
W ramach przeprosin, postanowiłam dodać rozdział wcześniej.

No i jest w końcu rozdział dodany przez mnie !
Tak wiem, nawaliłam. Przepraszam was, że tyle musieliście czekać na poprzedni rozdział. Spalił mi się komputer. Żeby jakoś się z wami skontaktować, musiałam jeździć po całym mieście do bibliotek, albo po prostu do mamy. 
Teraz mam już swojego laptopa, ale mam małe problemy z internetem. Mimo wszystko, wierzę, że jakoś dam radę. :)

Jestem bardzo wdzięczna Ronnie, za to, że przetłumaczyła rozdział piąty i od teraz będzie mi pomagać.

Spodziewaliście się tego w tym rozdziale ? Ciekawi co będzie w kolejnym ? :)

PRZECZYTAŁEŚ ? - SKOMENTUJ !

Zapraszam was również na Cabin Fever, gdzie zmieniłam szablon i wkrótce pojawi się drugi rozdział. :)

UWAGA ! 
Z listy informowanych zostały usunięte osoby takie jak:


@Piece__of_Cake
@kasia_kupidura_
@ilysm_jb_smg
@Gladis1IM
@drewixz
@ewa_szpak

Jeśli jesteś wśród tych osób, a chcesz dalej być informowany, skontaktuj się ze mną, lub po prostu napisz w komentarzu.

Na dziś to chyba wszystko. Dziękuję niektórym osobom, że pomimo moich opóźnień, wspierały mnie. Kocham was !
Do następnego. :)

niedziela, 4 maja 2014

Chapter 5

JUSTIN

Wpadłem do salonu gdzie siedzieli Jason i Ryan. Westchnąłem i opadłem na kanapę obok Ryana.  Jason siedział na krześle naprzeciwko nas.
- Ciężki dzień, koleś? – spytał Ryan.
Wywróciłem oczami.
- Tak, dzięki wam.
-Dlaczego?
- Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału – stwierdziłem.
Ryan uśmiechnął się dumnie. Słyszałem jak Jason wybuchł śmiechem. Uwielbiam kiedy wydaje im się, że  to zabawne. Nie będą się śmiać kiedy skopie im tyłki.
- Ona kurwa wcale mnie nie słucha. Nawet gdy ją ukarze, ona wciąż jest uparta.
- Może powinienem dać jej małą lekcję – Jason mrugnął okiem, zacierając ręce w diabelski sposób.
- Ona jest moja – warknąłem.
Uniósł ręce do góry, poddając się. Potarłem skronie, starając się zmniejszyć ból głowy.
- Jestem ostatnio taki zestresowany.
Podparłem łokcie na kolanach i ukryłem twarz w dłoniach.
- Wiem co zrobić żebyś poczuł się lepiej – oznajmił Ryan.
- Hmm?

- Idziemy się zabawić, chłopcy – powiedział. 

LUCKY

Skończyłam jeść ostatni kawałek pizzy. Zjadłam jedynie połowę z niej, bo na ogół nie jadam dużo. Po prostu nie wydawało mi się abym mogła mieć apetyt z jakiegokolwiek powodu.
Wywróciłam oczami, gdy myślami powróciłam do chwili, kiedy Justin dyktował mi swoje zasady. Zaśmiałam się drwiąco. Proszę. Jakbym zamierzała zastosować się do którejkolwiek z tych głupich reguł.  On nie może mnie do niczego zmusić, nie jestem jego własnością. Nie obchodzi mnie to że moje ciało zostało przypalone jego inicjałami. Ja nie jestem jego własnością. Ja…
Moje rozmyślania zostały przerwane. Drzwi pokoju otworzyły się.
- Przygotuj się, wychodzimy gdzieś – powiedział Justin, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Nagle poczułam się podekscytowana. W końcu gdzieś wychodzę. Mogę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Mam dość bycia przetrzymywaną w tym domu cały dzień. I może nawet będę mogła spróbować uciec…
Założyłam parę ciasnych dżinsów i luźny top. Znalazłam je w szafce z nowymi ciuchami.  Justin kupił je dla mnie kilka dni temu, gdy dostał mnie na urodziny. Na stopy włożyłam Tomsy* a moje falujące włosy pozostawiłam rozpuszczone.
Zeszłam na dół aby sobaczyć się z Justinem i dwoma innymi kolesiami, którzy byli już gotowymi do wyjścia. Jeden z chłopaków był tym, który przyniósł mnie z powrotem do Justina tego dnia, gdy zostałam porwana i zgubiłam się w tym domu. Zapamiętałam, że ma na imię Jason. Nie jestem do końca pewna jak ma na imię drugi z chłopaków, ale poznaję go, ponieważ brał udział w moim porwaniu.
- Chodź, idziemy – rzucił Justin, chwytając mnie za ramię i ciągnąc za sobą.
Spróbowałam się uwolnić, ale to tylko uczyniło uścisk  mocniejszym.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam gdy weszłam do samochodu. Justin usiadł ze mną na tylnym siedzeniu, Jason na miejscu pasażera, a drugi facet prowadził.
- Jedziemy do klubu, kochanie – powiedział kierowca.
- Nie mów tak do niej, Ryan – warknął Justin.
Ryan, tak ma na imię. Zaraz, jedziemy do klubu?!
- Co? Nie chcę iść do klubu. Tam są pijani ludzie i narkomani i…
Poczułam dłoń na moich ustach, która miała mnie uciszyć.
- Ciiiiii – powiedział czule Justin, patrząc na mnie.
Wbiłam paznokcie w jego dłoń, próbując sprawić aby mnie puścił, zanim zatopiłam w niej swoje zęby. Justin szybko zabrał dłoń, sycząc.
- Co do cholery? – wysyczał.
Spojrzałam na niego a on na mnie.
- Powiedz ‘’przepraszam’’ – burknął nisko.
Przełknęłam ślinę, gdy uniósł swoją rękę. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że zamierza mnie uderzyć.
- Prze-przepraszam.
Zauważyłam, że usta Justina wykrzywiają się w uśmieszek. Drań.
Kiedy przyjechaliśmy do klubu, Justin chwycił moją dłoń – delikatnie, ale zdecydowanie – i pociągnął  za sobą do drzwi budynku. Jason i Ryan podążyli  za nami. W knajpie śmierdziało alkoholem i marihuaną. Znam ten zapach, ponieważ pewien dzieciak w sierocińcu palił skręty aż w końcu został złapany i przeniesiony do innego ośrodka.
Poczułam jak silne ramię oplata się wokół mojej talii. Spojrzałam  na Justina. Z zaciśniętą szczęką rozglądał się dookoła. Wtedy zauważyłam jak wysoki był. Sięgałam tylko do jego ramienia. Był wyższy ode mnie o ponad głowę, co czyniło mnie bardziej kruchą.
- Okej – usłyszałam ochrypły głos Justina, gdy spoglądał na mnie. – Nie odzywaj się dopóki cię o to nie poproszę. Jasne?  
Przełknęłam ślinę, kiwając głową. Gdy weszliśmy głębiej w tłum pijanych ludzi, Justin nagle zatrzymał się przed grupą kolesi. Było ich trzech i wydawali się być w wieku Justina, o ile nie starsi.
- Justin! – przywitał się jeden z nich, zadowolony na widok na jego widok.
Zauważyłam, że Justin się uśmiechnął.
-Cześć ludzie, jak leci?
Odłączyłam od nich, gdy kontynuowali swoją rozmowę. Rozejrzałam się dookoła z niesmakiem i zauważyłam półnagie dziewczyny. Jak można mieć tak mało szacunku dla siebie?
Niektóre z nich  tańczyły przed facetami, kręcąc biodrami, inne wykonywały lap dance**. Jakieś pary namiętnie całowały się na oczach wszystkich. Jak można…
Dźwięk mojego imienia zwrócił moją uwagę.
- To jest Lucky – oznajmił Justin, a ja ponownie skupiłam się na trzech mężczyznach.
Ich spojrzenia skierowane były na mnie, więc nerwowo przełknęłam ślinę. Wtedy zauważyłam, że to oni pomagali w moim porwaniu. Jeden z nich mrugnął do mnie. Odwróciłam wzrok.
- Powiedz cześć, Lucky – Justin szturchnął mnie.
Podniosłam wzrok z powrotem na chłopaków, mrucząc ciche ‘’cześć’’.
Jeden z nich zachichotał. Moje oczy rozszerzyły się, gdy wyciągnął rękę w moim kierunku. Szybko schowałam się za Justinem. Zacisnęłam pięści na jego koszulce.
- Jest bardzo nieśmiała – słyszałam jak Justin wyszeptał do chłopaków. Zaśmiali się. Poczułam, że się rumienię.
- Lucky -  powiedział Justin, wypychając mnie przed siebie.  – To jest Bruce, Josh i Chaz. Są pozostałymi członkami mojego gangu.
Skinęłam głową. Próbowałam wycofać się, zanim Justin objął mnie w talii, zatrzymując przy sobie.
- Wyglądasz jakbyśmy musieli wyłamać Cię z twojej skorupki – stwierdził Bruce, uśmiechając się lekko.
Wpatrywałam się w swoje palce. Przez całe życie byłam nieśmiałą osobą. Nie wiem dlaczego, ale zawsze byłam zawstydzona w obecności innych ludzi.
- No dobra, to może pójdziemy się napić? – zaproponował Josh.
Justin zgodził się i pociągnął mnie za sobą w stronę baru. On nie ma nawet dwudziestu jeden lat. Jest nieletni, nie powinien pić. Zamówił dla siebie alkohol a mi podał puszkę coli. Tłumaczył, że nigdy nie chce widzieć mnie pijącą lub biorącą narkotyki i  bla bla bla. On jest takim hipokrytą.
Razem z kumplami usiadł w innym pokoju, gdzie znajdowały się kanapy i krzesło. Podążałam za nimi kiedy poczułam jak długie ramiona owijają się wokół mojego brzucha i talii. Zmroziło mnie przez co upuściłam moja nieotwartą jeszcze puszkę coli. To nie mógł być Justin ani żaden z jego przyjaciół, ponieważ widziałam, że wszyscy już siedzieli.
- Cześć piękna – usłyszałam ochrypły głos skierowany prosto do mojego ucha. Przełknęłam ślinę.



 *TOMS – rodzaj obuwia
**lap dance - jest to taniec, w którym kobieta zazwyczaj tańczy na kolanach mężczyzny, ocierając się o niego i wykonując seksowne ruchy.


**********
Cześć wszystkim! Tutaj Ronnie. Jestem nowa autorką bloga i będę dodawać notki na przemian z LadyLorence. Mam nadzieję, że na sam początek tłumaczenie nie poszło mi aż tak źle.

Obie przepraszamy Was za tak długą nieobecność, ale naprawdę zrozumcie, że w ostatnim czasie tyle wszystkiego się nam namnożyło... Ehh szkoda gadać. W każdym bądź razie myślę, że teraz będzie już lepiej, chociażby dlatego, iż jest nas dwie. ;) 

Jeśli macie jakieś pytania to wiecie gdzie je kierować.

I proszę o komentarze. 

PS
Mały spam ;p
Piszę również swoje własne opowiadanie, tak więc jeśli jesteście ciekawi zapraszam na Catch up the dreams, gdzie właśnie pojawił się nowy rozdział. :)

Do napisania :)

Ronnie