środa, 27 sierpnia 2014

Chapter 10

Dzisiejsze tłumaczenie dedykuję Karolinie

Lucky.

Jęknęłam głośno kiedy poczułam, że ktoś szturcha mnie po twarzy. Odrzuciłam mocno czyjąś rękę i jeszcze bardziej wtuliłam się w koc. Kiedy szturchanie nie ustało, gniewnie otworzyłam oczy, tylko po to żeby zobaczyć Justina górującego nade mną i mierzącego moje zaspane ciało. Zmarszczyłam brwi.

- Co ty wyprawiasz? - jęknęłam.

- Chcę śniadanie, więc wstawaj.

Stęknęłam i z powrotem ułożyłam swoją głowę na poduszce. Niestety usłyszałam jego twardy głos kilka chwil później.

- Nie sądzę, że znowu chciałabyś być dla mnie nieposłuszna, Lucky. Podnieś swój tyłek i zacznij przyrządzać jakieś porządne śniadanie, zanim zaciągnę cię do kuchni siłą. - warknął Justin, przed tym jak opuścił pokój.

Mruknęłam, wywracając oczami i opuszczając cieplutkie łózko. Nie zamierzałam nawet doprowadzać się do ładu. Tylko trochę przeczesałam włosy. Zeszłam na dół, aby zobaczyć siedzącego tam już Justina na wyspie kuchennej, czekającego na swojego niewolnika (mnie), aby zrobił mu śniadanie.

Przewróciłam oczami po raz kolejny i zaczęłam wyjmować chleb, oraz jajka z lodówki. Umieściłam je na blacie i odwróciłam się zauważając, że Justin nie siedzi już na wysepce. Westchnęłam z ulgą. Teraz mogłam pracować w spokoju. Już miałam odwrócić się z powrotem, kiedy poczułam ramię pełzające po mojej talii oraz rękę, która owinęła moje usta. Moje oczy się rozszerzyły i natychmiast podjęłam walkę, wydając zduszone krzyki, przez rękę. Poczułam, że ktoś wciąga mnie do czegoś w stylu ciemniej szafy. Dopóki nie zapalił światła, nie widziałam nic prócz ciemności.

Z trudem zaczęłam łapać powietrze, kiedy ukazała mi się twarz Justina. Zdjął swoją dłoń z moich ust, ale nadal przytrzymywał mnie w talii.

- Justin, co do...

Jego ręka ponownie wylądowała na mojej buzi, uciszając mnie.

- Ciii - wyszeptał.

Przez kilka minut wpatrywał się głęboko w moje oczy i milczał. Ciągle utrzymywaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy. Byłam zmieszana tym, że Justin trzymał mnie w tym dziwnym pomieszczeniu.

- Hej, dziewczynko - szepnął.

Wciąż i wciąż wpatrywałam się w jego oczy, przez co czułam się jak w jakimś transie. Co się dzieje? Nie mogłam nawet się kontrolować. Tak jakby mnie zahipnotyzował. Jego oczy były wspaniałe, dlatego nie mogłam chociażby odwrócić wzroku, a pod wpływem jego rąk czułam, że się rozpływam. W końcu zdjął dłoń z moich warg, więc pozwoliłam sobie zaczerpnąć trochę powietrza. Jego twarz zaczęła się przybliżać, a ja wpadałam w jeszcze głębszy trans.

Jego oczy sprawiały, że mógłby zrobić ze mną co tylko by zechciał. W pewnym momencie poczułam, jak jego miękkie usta łączą się z moimi. Wciąż bez żadnej samokontroli, pozwoliłam mu na to. Nie oddałam pocałunku, ponieważ nawet nie miałam pojęcia jak to się robi. Po prostu zaczęłam cicho pojękiwać, kiedy jego dłonie zaczęły się ślizgać wzdłuż mojego ciała. Tym samym, dałam mu możliwość wsunięcia języka pomiędzy moje wargi. Niespodziewanie poczułam, że wsunął rękę w moje spodnie i delikatnie zaczął mnie pocierać.

Szybko oderwałam się od jego ust i jęknęłam. Niestety nadal nie byłam w stanie się kontrolować i po prostu go odepchnąć, za co obwiniałam jego oczy. Pisnęłam, na co Justin się zaśmiał, uwielbiając to, w jaki sposób na mnie działał.

- Lubisz to? - zagruchał.

Zaczęłam oddychać coraz ciężej, a Justin wiedząc, że w tym domu oprócz nas mieszkają inne osoby, zakrył swoją dłonią moją buzię po raz kolejny. Nie mogłam już dłużej kontrolować swoich jęków, które teraz wychodziły stłumione spod jego ręki. To moje ciało tak na niego reagowało. Nie będąc w stanie dłużej znieść jego ruchów, doszłam dosłownie na jego dłoni. Justin uśmiechnął się szerzej.

Kiedy tylko doszłam do siebie i zdałam sobie sprawę co się dzieje, rozszerzyłam oczy i oderwałam się od jego hipnotyzujących tęczówek. Dyszałam.

Zdegustowana przełknęłam ślinę. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam mu się dotknąć. Nikt nigdy wcześniej nie dotykał mnie w taki sposób. Nawet ja sama. Pchnęłam Justina i wybiegłam ze schowka. Byłam oniemiała i nie miałam w tej sprawie nic do powiedzenia. Nie mogłam kurwa uwierzyć, w to co się właśnie stało.



JUSTIN.

Nie mogłem uwierzyć, że dałem Lucky jej pierwszy orgazm. Była taka seksowna... Wiedziałem, że nie będzie w stanie mi się oprzeć. To był mój urok, zarezerwowany dla pań. Działa za każdym razem. A teraz tak po prostu pobiegła na górę, bez żadnego słowa. Wiem, że jej się podobało. I moment, w którym jej usta dotykały moich... Cholera.

Zaśmiałem się do siebie, nawet nie mając już ochoty na śniadanie. Opadłem swobodnie na kanapę. Zastanawiam się tylko, kiedy Lucky odda mi się w całości. To musi być niesamowite. Może mógłbym to teraz sprawdzić? A może powinienem dać jej się uspokoić po tym co się przed chwilą stało? Tak, prawdopodobnie tak.

Włączyłem telewizor, przerzucając kanały. Zatrzymałem na "Full House"*. Mój umysł powędrował z powrotem do Lucky. Zastanawiam się, co takiego może robić w tej chwili. Pewnie rumieni się jak palant. Tak łatwo jest ją czymś zażenować. Kochałem sposób w jaki na nią działam. Nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy na całość. Jest moją własnością, więc mogę ją wziąć kiedy tylko zechcę. Zaśmiałem się.

Wstałem po piwo i usiadłem, dalej oglądając show. Wyjąłem swojego iPhon'a i postanowiłem zadzwonić do Ryan'a. Odebrał po kilku sygnałach.

- Halo?

- Siema, stary! Przyjedź, trochę wyluzujesz. - powiedziałem biorąc łyk zimnego piwa.

- Gdzie jesteś? - zapytał.

- Mój dom. A gdzie myślisz, kurwa, że mógłbym być?

- Zaraz będę.

- Okej. I,  hej! Przywieź ze sobą laskę.

- W porządku, stary. - Ryan się roześmiał.

Zaśmiałem się, kiedy odłożył słuchawkę. Jeśli Lucky zgodzi się do nas dołączyć, będzie nas czwórka. Kto wie, może nawet będzie chciała więcej tego co dałem jej w schowku. Zaśmiałem się znowu, podnosząc piwo do ust. Teraz wszystko co muszę zrobić, to czekać na Ryan'a i jego dziewczynę.  Mam nadzieję, że Lucky zgodzi się zagrać. Zachichotałem. Jestem po prostu zbyt cholernie zabawny.

A może moglibyśmy zagrać w "prawdę czy wyzwanie". Musiałbym do tego zmusić Lucky. Albo może uda mi się ją trochę podpić. Albo spojrzę jej w oczy i zrobi co zechcę.

A może jednak siedem minut w niebie? Uśmiechnąłem się. Lepiej niech Ryan szybko się tu zjawi, bo nie mogę się już doczekać. Nadal oglądałem "Full House", podczas gdy piwo już dawno się skończyło. Westchnąłem.

Nie mogłem się doczekać spotkania naszej czwórki.




* Jest to serial, bodajże komediowy (Full House - Pełna chata).

____________________________________


W końcu, po tak długie przerwie, jest rozdział! Przepraszam, że tak zawaliłam i obiecywałam, że będzie rozdział, a go nie było. Sami wiecie. Wakacje, wyjazdy, przygotowania do szkoły, praca, dom, rodzina, przyjaciele no i jeszcze Krucze Szablony, gdzie kończę już niedługo staż. Wszystko się na siebie nałożyło. Do tego miałam problemy techniczne, ja pewnie niektórzy wiedzą.

A teraz najważniejszy komunikat. Autorka Bounda zawiesiła już jakiś czas temu bloga. Ronnie do niej pisała i jak się okazało, prawdopodobnie nie skończy tego opowiadania. Jest nam bardzo przykro z tego powodu, bo obie pokochałyśmy to tłumaczenie. W oryginale jest do jedenastego rozdziału. Przetłumaczy go współautorka bloga. Nic więcej w tej sprawie nie mogę zrobić.


KOMENTUJCIE, PROSZĘ WAS.


Nie będę się rozpisywać o tym jak ważne są komentarze. Każda bloggerka to wie i czytelniczki myślę, że też. Także do roboty, kochane! <3

Do następnego!