poniedziałek, 14 lipca 2014

Chapter 9

LUCKY 

Płakałam. Bardzo dużo i bardzo długo. Łzy wypływały z moich oczu i po prostu nie potrafiłam ich powstrzymać. Zwinęłam się w kulkę na moim brzydkim łóżku. Nie wiem nawet czy mogę powiedzieć, że jest moje. Czy ja w ogóle cokolwiek posiadam? Jestem aż tak biedna?

Moje pragnienie wzrastało im więcej płakałam, aż moja ślina stała się gęsta. Szkoda, że nie jestem na tyle odważna by zejść na dół po coś do picia. Tchórz. Oto kim jestem. Jestem tchórzem. Ale jeśli zostałbyś porwany  i przetrzymywany wbrew swojej woli w miejscu, które Bóg opuścił, potrafiłbyś  być odważny?

Nie miałam już dość? Dość bólu i tortur?  Oni mnie nawet naznaczyli, na litość boską! 

Pozostawili na mojej skórze niezmywalną pamiątkę tego tragicznego wydarzenia. Myślenie o tym sprawiało, że chciało mi się płakać jeszcze bardziej. Och, co ja robię?

 Pociągnęłam nosem i rozejrzałam się po otoczeniu. Wszystko z jakiegoś powodu mi przeszkadzało. Przeszkadzało mi prześcieradło na łóżku. Przeszkadzały mi pęknięcia w suficie. Przeszkadzała mi klamka przy drzwiach. Przeszkadzała mi lampa stojąca obok. 

Warknęłam i sięgnęłam do niej. Wykręciłam żarówkę i ścisnęłam ja w dłoniach. Ścisnęłam żarówkę z taką złością i siłą, że pękła w moich dłoniach. Płakałam z bólu jaki zadały mi maleńkie odłamki szkła wbite w skórę. Skrzywiłam się, gdy dostrzegłam sączącą się z ran bordową ciecz. To sprawiło jedynie, że łzy zaczęły płynąć szybciej. 

Nie wiem dlaczego nie przestawałam, ale wciąż ściskałam w dłoniach rozbite szkło, sprawiając, że wbijało się głębiej w moją skórę. Znowu zawyłam. Szloch przedarł się przez moje usta i wtedy uświadomiłam sobie co zrobiłam. 

Wyciąganie tych kawałków szkła wydawało się być znacznie gorsze niż wyrywanie zębów. Jednak należało to zrobić zanim wda się infekcja. Przecież nie mogłam sama tego sobie zrobić. Byłam zbyt delikatna. Przecież za bardzo się boję aby poprosić o to Justina. Może Jason mógłby? Myślę, że właśnie tak ma na imię...

Niepewnie opuściłam swój pokój i przemierzyłam korytarz. Nie wiedziałam, który z pokoi należał do Jasona, więc otworzyłam każde drzwi jakie mijałam. Oczywiście, ostatnie okazały się tymi właściwymi. Wsunęłam głowę do środka, przełykając ślinę. 

- Cz-cześć? - wychrypiałam.

Na dźwięk mojego głosu Jason uniósł głowę znad telefonu i przyjrzał mi się.

- Co ty tu robisz? - spytał, podnosząc się.

- J-ja... Ja potrzebuję twojej pomocy - jąkałam się. 

Zmierzył mnie wzrokiem.

- Justin wie, że wyszłaś ze swojego pokoju? Nie zostałaś czasem ukarana?

- N-nie.

- To  w czym problem? 

Wyglądał na trochę zirytowanego. Gdyby tylko wiedział jak ja się czułam.  Uniosłam moje poranione ręce aby pokazać mu, że są pokaleczone. Spojrzał na nie, po czym zmarszczył brwi. 

- Co do cholery się stało? - spytał, przyglądając im się z bliska na co ja się skrzywiłam. 

- J-ja rozbiłam żarówkę.

Zachichotał. 

- Justin skopie ci tyłek. Wiesz o tym, prawda? 

Przełknęłam ślinę. Tak, wiedziałam o tym, ale dziękuję za przypomnienie!

- Proszę, czy mógłbyś mi po prostu pomóc i nic mu nie mówić?  - prosiłam  błagalnym wzrokiem. 

Potrząsnął głową. Zrobiło mi się słabo. 

- Nie mogę robić takich rzeczy za jego plecami. Justin! - zawołał go.

- Nie! - zaszlochałam desperacko.

Ruszyłam za nim wzdłuż korytarza i w dół po schodach. Próbowałam go zatrzymać, ale był zbyt silny. Dotarł do pokoju dziennego, gdzie przebywał Justin a ja zdenerwowana zostałam kilka kroków w tyle. Słyszałam jak Jason tłumaczy Justinowi co się stało. Usłyszałam jęknięcie a później kroki i moje serce bijące w ich rytmie. 

Jego znajome rozgniewane oczy patrzyły w moje, dopóki nie złapał mnie brutalnie za rękę aby się jej przyjrzeć. Skrzywiłam się, instynktownie próbując ją wyrwać. Jednak Justin chwycił moją dłoń  tak mocno, że skomlałam z bólu. 

Chłopak pociągnął mnie do jednej z wielu łazienek znajdujących się w tym ogromnym domu. Złapał mnie za biodra i posadził na blacie obok umywalki. Wziął apteczkę pierwszej pomocy i zabrał się za czyszczenie mojej dłoni. Cały czas odwracałam wzrok, nie utrzymując kontaktu wzrokowego. Justin przerwał niezręczną ciszę. 

- Co ja kurwa mam z tobą zrobić? - spytał. 

- Hmm? - ponaglił mnie, kiedy nie odpowiadałam.

- Nie wiem - szepnęłam.

- Sprawiasz same problemy. Co do cholery w ogóle się stało? - warknął, po czym zaczął wyciągać maleńkie kawałki szkła pęsetą. 

- Ro-rozbiłam  żarówkę. Prze-przepraszam... - skomlałam z bólu.

Spojrzał na mnie.

- Zapłacisz za żarówkę.

- Jak? - wychrypiałam.

Nie mam żadnych pieniędzy. Jak on może oczekiwać ode mnie za płaty za to. 

- Jakoś, w jakiś sposób zapłacisz za to co zniszczyłaś. 

- To była tylko żarów...

Justin przerwał mi, warcząc.

- Żarówki nie są takie tanie, Lucky.

- A-ale nie jesteś bogaty? Nie powinno być ciężko zapłacić...

Znowu mi przerwał, nie pozwalając dokończyć zdania. 

- Nie o to chodzi Lucky! Rzecz w tym, że nie możesz tak po prostu niszczyć rzeczy w moim domu i uchodzić z tym na sucho. Zostaniesz za to ukarana. Musisz przestrzegać dyscypliny w tym domu. 

Poczułam jak łza wypływa z mojego oka, więc otarłam ją drugą ręką. Justin udawał, że tego nie zauważył. Zanim się zorientowałam moja ręka była cała zabandażowana i opatrzona. Tak myślę.

- Dzięki - wymamrotałam, kiedy odkładał apteczkę.  

Moja dłoń była owinięta bandażem jednak wciąż bolała. Szczypało od maści jaką Justin natarł ranę. Byłam wdzięczna, że mi pomógł, bo mogłam złapać infekcję, co doprowadziło by do amputacji ręki. Nie, dziękuję.

Nawet choć Justin był taki podły, wiem, że ma też łagodną stronę. Poniekąd. Pomógł mi, kiedy mógł po prostu powiedzieć abym sama to zrobiła. Ale pomógł. Bo wiem,  że sama bym tego nie zrobiła bez ataku paniki.

Justin wyszedł z łazienki bez słowa. Tak po prostu. Westchnęłam. Poszłam na górę i usiadłam na moim łóżku. Położyłam się. Prychnęłam. Zorientowałam się, że nie mam światła w pokoju odkąd zepsułam żarówkę. Nie było żadnej lampy na suficie. Tylko na stoliku obok łóżka, ale teraz nie działała. Dlaczego jestem taka głupia?

W rzeczywistości chciałbym, żeby szkło przebiło żyły w mojej ręce, tak abym mogła wykrwawić się na śmierć. Gdyby tylko... Na prawdę, jedynym wyjściem z tego paskudztwa mogłaby być śmierć. Przecież wiem, że oni nigdy mnie nie wypuszczą. Nie ufali mi, że nie powiadomię gliniarzy, gdy tylko mnie uwolnią. Nie są głupi. Oczywiście, pierwszą rzeczą jaką bym zrobiła, gdybym opuściła to miejsce, było by udanie się na policję.  Nie ma możliwości abym im wybaczyć. Chcę aby cierpieli tak bardzo jak ja teraz. 

Z tymi wszystkimi męczącymi myślami, postanowiłam zapaść w głęboką i konieczną mi drzemkę.

JUSTIN

Prychnąłem z irytacji, kiedy wróciłem na moją wygodną kanapę. Westchnąłem i rozluźniłem się, chwytając piwo w rękę. Napiłem się. Wpatrywałem się w telewizor. Patrzyłem, ale w prawdzie wcale nie zwracałem na niego uwagi. Myślałem o Lucky. Małej Lucky. Tak słodkiej i niewinnej. Jest zdecydowanie jak niesforne dziecko. Może nawet dwoje niesfornych dzieci. 

Ona nigdy nie trzyma się z daleka od kłopotów. Zawsze znajdzie sposób aby działać mi na nerwy.  Czasami zasługuje na to by oberwać w jeden z tych jej różowych policzków, ale na dziś już wystarczy. Właściwie stała się super silnym człowiekiem, niszcząc w jednej ręce żarówkę. Nie było mnie tam, ale Jason opowiedział mi wszystko co wcześniej usłyszał od Lucky. 

Przecież wiem, że usuwanie szkła z ciała jest bardzo bolesne, więc nie byłem dla niej tak ostry. Tsk tsk tsk. Ona jest jak wrzód na dupie, ale wiem, że zależy mi na niej. To tylko instynkt. Lucky zachowuje się jak dziecko przez większą część czasu, co sprawia, że troszczę się o nią bardziej.Czuję się zobowiązany opiekować się  nią, gdy coś ją zrani. Nawet jeśli to ja jestem powodem jej cierpienia. 

Szczerze, jestem zaskoczony, że jeszcze się nie zabiła. Nie mam żadnych wątpliwości, że zniszczenie tej żarówki było celowym sposobem skrzywdzenie się. Czułem się prawie... źle. Przez to, że czuła potrzebę żeby powodować fizyczny ból, aby poczuć się lepiej. 

Nienawidziłem tak się czuć. Cała ta troska i ckliwość. Mam nadzieję, że to minie szybko. Bardzo szybko. 


_____________________________

Co mogę powiedzieć? Jedynie tyle, że przepraszam za opóźnienie. Ale mam nadzieje, że zrozumiecie. Są wakacje i chcę więcej wolnego czasu spędzać ludźmi zamiast z laptopem. Ostatni jedenasty rozdział, z tego co wiem, przypada na mnie, także do napisania :)


KOMENTUJCIE ! :)

Ronnie



EDIT
Z listy informowanych usunięto:

@LuvMyDemss